Dopiero gdy zobaczyłem tracklistę debiutu Modestep, dotarło do mnie, że część z tych kompozycji (np. "Bite The Hand") ma już prawie trzy lata. Nowy, studyjny szlif z żywą perkusją dodał starym numerom charakteru, ale prawdę mówiąc, chyba oczekiwałem czegoś znacznie, ale to znacznie lepszego.
Dobrze, że młodzi i niezwykle utalentowani panowie z Modstep bardziej skupili się na tym, co rockowe niż elektroniczne, bo dopiero w remixach, będących dodatkiem do normalnej wersji albumu, słychać, że twórczość tego kwartetu idealnie nadaje się do wszelakiej maści przeróbek, z naciskiem na prawdziwe dubstepowo/drumstepowe petardy.
Nie żeby normalny materiał nie miał w sobie ognia. Znane i lubiane "To The Stars", premierowe "Up" czy mój absolutny faworyt "Burn" z gościnnym Newham Generals to absolutne sztosy i koncertowe killery, o których sile rażenia przekonamy się raptem za dwa tygodnie, kiedy Modstep zagrają serię koncertów w Polszy.
Ale, jak zaznaczyłem wcześniej, oczekiwałem czegoś znacznie lepszego, i więcej nowych rzeczy. Prawdopodobnie jest to wina ciągłego przekładania premiery albumu, przez co to, co miało się wydawać "świeże" (bo zmieniono niektóre aranże w singlach) wcale takie nie jest.
Wielka to szkoda. Mimo to, uważam, że "Evolution Theory" w swej normalnej wersji trafi do gustu fanów nie tylko elektroniki, ale też rocka, którzy otwarci są na eksperymenty i odrobinę nostalgicznego nastroju w kompozycjach.
Grzegorz "Chain" Pindor