Jakiś czas temu mój znajomy powiedział mi, że najlepszą muzykę z gatunku pop nagrywają homoseksualiści. Trudno jednoznacznie określić czy miał rację, ale przyjmując jego teorię za fakt możemy z pełną odpowiedzialnością pochwalić Patricka Wolfa: wspaniale stuprocentowego geja.
Brytyjczyk z albumu na album zmienia swój image niczym Marilyn Manson. Tym razem wraz z porzuceniem majorsa w postaci wytwórni Universal zniknęła również fryzura a`la Michał Wiśniewski. Nowe wcielenie Patryka to futurystyczna, blondwłosa postać, która muzyką pasującą do tego wizerunku zbawia ludzkość.
"The Bachelor (Battle One)" to zupełnie nowa jakość i mnóstwo świeżych pomysłów na piosenki. To nie rewoucja, jak śpiewa w jednej z piosenek, ale na pewno podsumowanie tego co już osiągnął jako artysta Patrick. Na albumie dominują utwory żywsze, choć mocno zróżnicowane pod względem instrumentarium. Sporo tu automatu perkusyjnego, ale prawdziwymi perełkami są te kompozycje, w których Patrick wprowadza organy kościelne, gitarę, smyczki czy chór.
Luźniejsze kompozycje mieszają się z epickimi. Różnorodności dodaje także gościnny występ Tildy Swinton i Aleca Emprie z Atari Teenage Riot, który także pomógł artyście w wyprodukowaniu "The Bachelor (Battle One)". A skoro jesteśmy już przy Atari... beaty na albumie Patrick nagrał dziesięć lat temu właśnie na tym komputerze. Większość materiału jest brudna, pełna euforii, mocy i syntezatorów. W niewielu momentach, w tym na sam koniec albumu, muzyka staje się bardziej delikatna. Ten zwrot to jednocześnie wstęp do drugiej "Walki", której premiera przewidziana jest na przyszły rok. Album ten najprawdopodobniej będzie zestawem delikatniejszych melodii.
Zanim jednak będziemy mogli wysłuchać "The Conqueror (Battle Two)", warto zaprzyjaźnić się z pierwszą częścią przygody, zwłaszcza, że pewnie przy podsumowaniu roku będziemy nadal o niej pamiętać. Na razie Wolf otrzymuje brawa za odwagę wydania odważnej, świetnej płyty, własnym nakładem.
M. Kubicki
Bloody Chamber Music