Mimo że za oknem zima na nowej EP amerykańskich hardcore`owców z Title Fight króluje wiosna. Ich własna wizja hc wymieszanego z grunge specjalnie jednak nie pobudza do życia, gdyż muzyka snuje się wolno - ale nie bez kozery premierowy materiał nosi tytuł "Spring Songs".
Cztery nowe utwory doskonale odzwierciedlają wiosenny klimat. Jest nieco nostalgicznie, ale wbrew pozorom kojąco i pogodnie. Panowie doskonale wiedzą, jak kreować przejmująca atmosferę bez silenia się na wycieczki w stronę innych gatunków muzycznych. To prosta, ale bardzo wymowna muzyka, łatwo wpadająca w ucho, nieprzesadnie agresywna, momentami w swej strukturze po prostu rockowa i to chyba jest największym atutem Title Fight.
Z całej płytynajbardziej odpowiada mi - szczerze mówiąc - utwór będący kwintesencją stylu grupy, czyli "Receiving Line". Świetny tekst, doskonały główny temat oraz interesująca praca sekcji po prostu odstają poziomem od reszty kawałków. Dość powiedzieć, że Title Fight tak dobrego numeru nie nagrali (z całym szacunkiem do "Floral Green") od czasu ultra-wyhajpowanego przez media "Shed". Zresztą sprawdźcie track na profilach zespołu w sieci, aby się przekonać, czy piszę prawdę.
Jedyne co nie do końca mi tutaj pasuje, a co w sumie stało się normą dla tego grania w ogóle, to brzmienie. Ja wiem, że to czysty, naturalny sound, mocno hołdujący starej szkole, ale bez przesady. Kiedy już panowie przypominają sobie, do czego służy przester w gitarach i strój niższy niż standardowy (czyli C) nie ma tego "mięsa", którego oczekuje słuchacz. Szkoda, bo aż prosi się o więcej przysłowiowej mocy w tych utworach. Mimo to "Spring Songs" to świetne uzupełnienie dyskografii tej grupy i przedsmak kolejnego longplaya.
Grzegorz "Chain" Pindor