Tom Waits, najwybitniejszy współczesny bard Ameryki na 60. urodziny sprawił sobie i swoim fanom prezent w postaci koncertowego albumu - "Glitter And Doom Live".
Firmowane dotychczas przez Toma Waitsa płyty live: "Nigthawsk At The Dinnerh" z 1975 r. i "Big Time" z 1988 r. były wielkimi wydarzeniami muzycznymi. Nie inaczej powinno wypaść najnowsze wydawnictwo. Aby nie dublować utworów, artysta oparł je na kompozycjach z lat 90. i ostatniego, studyjnego dzieła "Orphans". Wyjątkiem jest klasyczny "Singapore" z mojej ulubionej płyty Waitsa "Rain Dogs" sprzed ćwierć wieku. Aranżacje utworów zostały częściowo zmienione. Mniej jest udziwnień i jarmarcznych brzmień, za to sporo klasycznego bluesa, rhythm and bluesa i archaicznego folku. W żaden sposób nie wpłynęło to na muzykę artysty, który wciąż jest sobą - wagabundą snującym styranym, zachrypniętym głosem niezwykle frapujące opowieści.
Cezary Gumiński
ANTI/SONIC