Płyty Kendricka Lamara tworzą historię czarnej muzyki ostatniej dekady. W ten trend z pewnością wpisuje się najnowsza "DAMN". Nagrodzony 5 Grammy Awards album "To Pimp a Butterfly" podniósł poprzeczkę tak wysoko, że wydawało się, że nic lepszego nie jest w stanie już nagrać. Potrafił jednak stworzyć dzieło równie znakomite.
O ile tamta płyta odwoływała się do tradycji jazzowo-funkowej, to teraz Lamar powrócił do korzennego hip hopu. Żywe instrumenty zastąpiły syntetyczne bity i obrobione na różne sposoby sample wokalne. Sama muzyka buja jednak równie miło, a melodie wciskają się do głowy.
Kendrick Lamar nie przesadzał z gośćmi (są wśród nich ci z najwyższej półki, jak U2, James Blake i Rihanna), zostawiając sobie główne pole do popisu zarówno w superszybkich rymowankach, jak i w wyważonych piosenkowych kawałkach.
Amerykanin, choć nie ma jeszcze trzydziestki, już stał się legendą czarnej muzyki i bije na głowę całą plejadę wykonawców dumnie nazywających się hiphopowymi gwiazdami.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL