Studyjny album Jones “Day Breaks" ukazał się rok temu, osiągnął sprzedaż ponad miliona egzemplarzy, co w obecnych czasach powszechnego (a najczęściej nielegalnego) ściągania muzyki z Internetu jest niewątpliwym sukcesem. W wielu krajach tytuł wspiął się w rankingach na szczytowe pozycje, a w Polsce osiągnął status Złotej Płyty.
Wydaje się, że rozproszeni po całym świecie fani Jones przyjęli z entuzjazmem jej powrót do niepowtarzalnego stylu, czyli interpretowania country-jazzowych ballad śpiewanych czystym, niezwykle naturalnym i lekko zmysłowym głosem.
Od wykonywania takich właśnie form Norah Jones rozpoczęła przecież swą oszałamiającą karierę. Nieprzeciętnie utalentowaną wokalistkę obdarzono większą liczbą nagród Grammy (dziewięć) niż wydała albumów (ten jest siódmy).
Norah Jones skrzętnie chroni swoją prywatność, prowadząc jednocześnie całkiem bogatą aktywność artystyczną (także w filmie). Nie zamykając się tylko w świecie własnych projektów, współpracowała owocnie z tak uznanymi postaciami, jak Ray Charles, Willie Nelson, Dolly Parton czy Keith Richards i z mnóstwem artystów z jej pokolenia, reprezentujących bardzo zróżnicowane style.
Niniejsza limitowana edycja specjalna składa się z oryginalnego albumu "Day Breaks" wyemitowanego przed rokiem oraz (na drugim krążku) z fragmentów koncertów, jakie miały miejsce przez tydzień rok temu w Nowym Jorku, gdy właśnie promowała płytę. Śpiewała już bez gitary i grała wyłącznie na akustycznym fortepianie.
W zespole akompaniującym znaleźli się basista Chris Thomas, perkusista Brian Blade i organista Pete Remm, a chórek wokalny tworzyły Tarrona Ball i Anjelika Joseph. Na występach zabrakło wspaniałych jazzmanów, którzy nagrywali oryginalny tytuł: Wayne Shortera, Dr. Lonniego Smitha, Johna Patitucciego i sekcji smyczkowej.
Występy koncertowe rządzą się jednakże innymi prawami niż nagrania studyjne i są najczęściej wynikiem pewnych kompromisów. Tym niemniej występ Jones wraz z zespołem zrobił nie gorsze wrażenie niż nagrania studyjne.
Głos Jones i fortepian zostały jakby silniej wyeksponowane, a sekcja rytmiczna z organami oraz chórek stanowiły tło. Jako słuchacze lubimy przecież konfrontować na żywo to, co znamy już dobrze z płyty i często akcje artysty w naszych oczach nawet potem wzrastają. Zakładając, że studyjne wersje są naszym czytelnikom dobrze znane, skupmy się na wersjach koncertowych.
Zarejestrowany repertuar z występów zawiera większość piosenek, jakie zawierał album studyjny. Ze staw otwiera popularna ballada Horace Silvera "Peace", w której brak żywego solo saksofonu Shortera - został zrekompensowany przez wykwintny popis fortepianowy Jones.
Przebojowy "I`ve Got to See You Again" z debiutanckiego albumu jest tu wyraźnie ujazzowiony i przyozdobiony porywającym dwugłosem fortepianu i linii wokalnej. W wyciszonym "Out on the Road" (pochodzącym z kompaktu "Little Broken Hearts") pojawia się dyskretny akompaniament organów i chórku, wnoszących nutkę pikanterii.
W repertuarze znalazła się też promienista wersja melodii "Sunrise" otwierającej album "Feels Like Home"; w wyważonej partii fortepianowej Jones nie wpuściła się w karkołomne eskapady na klawiaturze i doskonale dopasowała wydźwięk partii solowej do nastroju utworu.
Kompozycja własna "Burn" otwierała album studyjny. Tu w miejsce wtórowania saksofonu Shortera silnie zaakcentowano obecność organów i udało się utrzymać magiczną atmosferę utworu.
Kompozycja własna "It’s Wonderful Time for Love", podobnie jak forma studyjna, emanuje jazzową energią. Najbardziej energetycznym utworem na krążku jest "Flipside", gdy głos Jones wraz z chórkami zbliża się "niebezpiecznie" do pokrzykiwania. Nie mogło zabraknąć w repertuarze przeboju "Don`t Know Why", od którego wszystko u Jones się zaczęło. Tu artystka wytworzyła aurę bardziej wytrawną.
Na zakończenie pojawił się, podobnie jak wersji studyjnej, majstersztyk "Fluorette Africaine", napisany przez Duke’a Ellingtona. Norah Jones po mistrzowsku oddała jego unikalny charakter melancholijnie nucąc bez słów i eksponując wysublimowaną wiązankę akordów z traktowanego dość minimalistycznie, acz z patosem, fortepianu.
Norah Jones udowodniła po raz kolejny, że jest równie perfekcyjną artystką tak w studio, jak i na koncercie, co jest cechą raczej rzadką. Dlatego też warto posiadać tę rozbudowaną wersję albumu.
Cezary Gumiński
BLUE NOTE/UNIVERSAL