Glen Hansard zyskał popularność jako lider formacji The Frames. Głośno było także o jego innym projekcie The Swell Season, w ramach którego wykonywał kameralne piosenki w duecie z czeską wokalistką Marketą Irglovą. Obecnie skupia się jednak na karierze solowej.
"Between Two Shores" jest jego trzecim albumem firmowanym własnym nazwiskiem. To zarazem najbardziej emocjonalna i dojrzała płyta w dorobku Irlandczyka. Pięćdziesięcioletni muzyk scala tu elementy muzyki amerykańskiej i brytyjskiej, owe dwa tytułowe brzegi. Trzeba przyznać, że robi to z wyczuciem rasowego songwritera.
Otwierający zestaw "Roll on Slow" zbudowany jest na ciepłym brzmieniu rodem z końca lat 60., z przyjemnie pohukującymi dęciakami, psychodeliczną gitarą i szorstkim wokalem przypominającym Joe Cockera. "Why Woman" brzmi niczym soulowy klasyk, a refren może się kojarzyć z piosenką "Wild Horses" The Rolling Stones.
Bluesowo-folkowe inklinacje zdradza leniwie sączący się "Wreckless Heart" oraz zagrany z akompaniamentem gitary akustycznej dramatyczny "Movin' On". Szczególnie ujęła mnie piosenka "Lucky Man", utrzymana w klimacie białego soulu, jakim od lat zachwyca jego rodak Van Morrison.
Romantyczne usposobienie artysty zdradza "One Of Us Must Lose". Bardzo Dylanowsko zabrzmiała ballada "Hearts Not In It". Nie ma tu praktycznie słabych punktów. Dziesięć trafionych piosenek, których słucha się jednym tchem.
Cezary Gumiński
ANTI/SONIC