28-letni muzyk zadebiutował pod koniec 2014 roku świetnie przyjętym albumem "Coming Home", który uzyskał dwie nominacje do nagrody Grammy. Jego czysty, delikatny i kojący głos porównywano do Sama Cooke`a i Percy`ego Sledge`a. Widziano w nim nawet reinkarnację tych artystów - tak stylowo i intymnie zabrzmiał na swoim albumie.
Nawiązania do retro znajdziemy także na nowej płycie Amerykanina, choć nie są one już tak jednoznaczne. Leon Bridges zdecydowanie poszerzył paletę barw, którymi maluje swoje piosenki. Oprócz klasycznego soulu, bliskie są mu jazzowe klimaty, nu soul spod znaku D`Angelo i Maxwella, współczesny R&B, funky, a nawet podbarwione elektroniką down-tempo.
Taneczne utwory bronią się w całym zestawie najsłabiej. Siłą Leona Bridgesa pozostają sypialniane ballady. Artysta wykonuje je z wielką subtelnością i zmysłowością w głosie, niemal muskając uszy słuchacza. W efekcie na "Good Thing" mamy do czynienia ze zdecydowanie bardziej zróżnicowanym dziełem niż poprzednio, ale wciąż osadzonym w klasyce czarnej muzyki.
Jeśli przeoczyliście debiut, to nic nie szkodzi. Można zacząć poznawać Leona od jego nowej płyty, a "Coming Home" zostawić sobie na deser.
Grzegorz Dusza
SONY