"Renaissance" stanowi pierwszą opublikowaną odsłonę trzyczęściowego projektu nagranego w ciągu ostatnich trzech lat przez niekwestionowaną królową popu XXI wieku.
Beyoncé odchodzi tu od stylistyki zaprezentowanej na ostatnim w pełni autorskim albumie "Lemonade" z 2016 roku, na którym silnie eksponowała swoje afroamerykańskie korzenie. To muzyka zdecydowanie lżejszego kalibru, idąca wbrew obecnym czasom.
Beyonce zdaje się twierdzić, że skoro świat pogrąża się w chaosie i zmierza do samozagłady, nam pozostaje wyjść na parkiet i tańczyć. Szokuje już sama okładka, a na niej siedząca okrakiem na wierzchowcu artystka.
Beyoncé eksponuje seksualność, pozbywa się płaszcza wstydu, choć na zdjęciu nie jest całkiem naga. Z pomocą kilku renomowanych producentów wraca do czasów, kiedy szczyt popularności przeżywało disco, oddaje hołd klubowym dźwiękom lat 90., nie zapomina także o rapie i r’n’b.
Jej piosenki przywołują dorobek Donny Summer, Diany Ross i Grace Jones, którą możemy usłyszeć w utworze "Move". Nie należy zapominać o Madonnie, która w swojej karierze także miała utrzymany w podobnym charakterze album "Music". Piosenki płynnie przechodzą jedna w drugą, przez co ma się wrażenie słuchania bardzo udanie poskładanego imprezowego miksu.
Grzegorz Dusza
Sony Music