Kariera Cassandry Wilson załamała się w 2011 r., kiedy akurat wystąpiła na festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. Pomyślałem, że zlekceważyła polską publiczność, bo rok wcześniej widziałem ją w pełni formy na North Sea Jazz Festival w Rotterdamie.
Czy to następstwo straconego kontraktu z Blue Note Records po nagraniu tam dziewięciu albumów, czy głębszy kryzys artystyczny? Przekonamy się już 13 kwietnia, kiedy wokalistka wystąpi we wrocławskim Imparcie na festiwalu Jazz nad Odrą. Miejmy nadzieję, że odwróci złą kartę.
Nowy album Cassandra Wilson nagrała dla małej wytwórni eOne, w związku z czym nie ma jej w normalnej dystrybucji. Płytę zarejestrowano we Włoszech z inicjatywy gitarzysty Fabrizio Sottiego, który towarzyszył jej w studio razem z perkusjonistą Mino Cinelu, basistą Nicolą Sorato i akordeonistą Julienem Labro. Wcześniej napisali razem większość kompozycji.
Album otwiera utwór Cassandry "Red Guitar" przypominający jej najlepsze lata. Jest w swym śpiewie rozkołysana, sięga niskich rejestrów głosu, co tak bardzo lubię. Później napięcie siada, głównie za sprawą włoskiego hitu "O sole mio", który mogła sobie darować. Tempo zwalnia także w solowych popisach Sottiego. Wiarę w odrodzenie Cassandry przywraca zamykająca album piosenka "Olomuroro" wykonana razem z chórem dziecięcym.
Grzegorz Dusza
EONE