Japońska pianistka Eri Yamamoto urodziła się w Osace i od trzeciego roku życia uczyła się grać na pianinie, oczywiście klasyczny repertuar. Pięć lat później zaczęła komponować, a edukację poszerzyła o śpiew, altówkę i kompozycję.
W 1985 r. podczas wycieczki do Nowego Jorku trafiła na koncert pianisty Tommy`ego Franagana. Zrobił na niej tak duże wrażenie, że postanowiła przeprowadzić się do NY i zacząć studia jazzowe. Występowała w klubach jazzowych, zaprzyjaźniła się z Matthew Shippem, a Herbie Hancock powiedział o niej: "Chylę przed nią kapelusza, ona już znalazła własny styl".
To bardzo uprzejme, ale jest to styl za mało wyrazisty, żeby przebić się na szczyty. Oczywiście wystarczy, żeby mieć pracę w nowojorskich klubach, nawet tych najlepszych. Mocną stroną Eri Yamamoto są kompozycje o szlachetnym, klasycznym charakterze z jazzowym wyczuciem rytmu, czego Japonce nie mogę odmówić. Ma przy tym subtelne wyczucie harmonii i łagodne uderzenie. Miło się tej muzyki słucha, ale nic w głowie nie zostaje.
Marek Dusza
AUM FIDELITY/GIGI