Za miesiąc minie rok, kiedy uroczy amerykański gitarzysta Hiram Bullock, tryskający energią i humorem, zmarł nagle w wieku zaledwie 52 lat. Jego twórczość była trudna do sklasyfikowania, bo potrafił dzielić scenę zarówno z gwiazdami popu, rhythm`n`bluesa jak i jazzu (zespoły Carli Bley, Gila Evansa, a na krótko nawet Milesa Davisa). Często odwiedzał nasz kraj jako lider lub członek kolektywu, zawsze zostawiając niezapomniane wrażenia.
Hiram Bullock miał słabość do Hendrixa, który był jego idolem jako mistrz gitary i kompozycji. Na zarejestrowanym koncercie w Kolonii w 2004 r. Bullocka wsparł ciągle witalny Billy Cobham na perkusji i ognisty niemiecki big band WDR. W repertuarze znalazły się utwory o zróżnicowanej ekspresji: nośny 'Crosstown Traffic", bluesowy "Red House", wulkaniczny "Foxy Lady" (z doklejonym motywem z "Wild Thing"), nastrojowy lament "Little Wing", kipiący funkiem "Voodoo Child" (z miażdżącym popisem elektrycznego puzonu), skoczny "Gipsy Eyes" i zaskakująco wyważony "Manic Depression" (z ulotną solówką na wibrafonie i niezbyt dynamiczną na perkusji). O ile może zachwycać barwna gra Bullocka na gitarze z ciągłą zmianą brzmień, o tyle jego głos dość ograniczenie różnicuje ekspresję.
Cezary Gumiński
BHM / GIGI DISTRIBUTION