Próby łączenia klasyki i jazzu w trzeci nurt trwają już pół wieku. Gatunek ten rozwija się sporadycznie i niewiele powstało dzieł, które przetrwały próbę czasu. Mimo pełnego rozmachu, wydaje się, że niniejszy projekt też nie wytrzyma tej próby.
Jamesowi Crterowi, romantycznemu wirtuozowi saksofonów sopranowego i tenorowego, na "Caribbean Rhapsody" towarzyszą: skrzypaczka-wirtuoz Regina Carter, The Akua Dixon String Quintet oraz nasza orkiestra Sinfonia Varsovia pod dyrekcją Giancarlo Guerrero. Muzykę skomponował Portorykańczyk Roberto Sierra i jego wkład jest bodaj najsłabszym ogniwem w całości.
Zaproponowane partie nutowe mają dość wtórny charakter współczesnej, nie odkrywczej, symfoniki. Wątek symfoniczny zamiast się splatać z jazzowym, tworzy z nim rodzaj niespójnego przekładańca. James Carter częstuje typową dla siebie grą swobodnego przechodzenia od liryzmu do wulkanicznego wzlotu. Korzystne wrażenie pozostawia również Regina Carter, która świetnie wyczuwa klasyczne akcenty. Dla fanów jazzu najbardziej nęcącym będzie swingujący fragment "Playful" z echem boogie-woogie. Gdy jednak wybrzmią ostatnie nuty tej części, następuje powrót do świata chłodnej abstrakcji przemieszanej z ekstrawertycznym saksofonem. Już alchemicy wiedzieli, że z łączenia ognia i wody nie powstaje woda ognista.
Cezary Gumiński
Emarcy/Universal