W kwartecie James Farm znajdziemy tytana saksofonu Joshuę Redmana, innowacyjnego perkusistę Erika Harlanda, utalentowanego pianistę Aarona Parksa i doskonałego basistę Matta Penmana. Pierwszy album wydali w 2011 r. wzbudzając zainteresowanie wśród organizatorów festiwali.
Supergrupa wystąpiła na Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej. Na nowy album czekaliśmy trzy lata w czasie których członkowie nagrywali autorskie albumy, a Parks znalazł uznanie u Manfreda Eichera, który wydał jego album pod szyldem ECM Records. Harland to stały perkusista Charlesa Lloyda, a Redman stale występuje ze swoim triem, także w Polsce.
Dziesięć miniatur, perełek jazzowej kompozycji wyszło spod piór muzyków zespołu. Nie ma tu gotowych przebojów, ale James Farm gra tak frapująco, że wsłuchując się w ich muzykę docenimy wyrafinowane melodie. Nie poszukują nowych kierunków za wszelką cenę, doskonalą to, co osiągnęli przy pierwszym spotkaniu - porozumienie.
Joshua Redman jest jak opoka, można na nim oprzeć każdy zespół. Ciekawe, że nie dobrał sobie młodszych muzyków. Jedynie Parks trzy lata temu stawiał na wielkich scenach pierwsze kroki, ale widać Redman przewidział, że pianista będzie się rozwijał w dobrą stronę. "City folk" to album dla miłośników prawdziwego jazzu, plasujący się w głównym nurcie. Nie ma tu niebezpiecznych wirów, to przewidywalny, acz ekscytujący album, do którego będzie się wracać bez obaw, że się zestarzeje.
Marek Dusza
NONESUCH/WARNER