Dwóch Norwegów, dwóch Duńczyków i jeden Szwed założyło w 2005 r. eksperymentalny zespół Jazz Kamikaze. Muzykę, która wprost wynika z ich nazwy, nie zawierając jednak motywów japońskich, przedstawili rok później na festiwalu Getxo w Hiszpanii. Wygrali główną nagrodę, a saksofonista Marius Neset także indywidualną. Wydali cztery albumy, poprzedni "Supersonic Revolutions" zdobył entuzjastyczne recenzje.
Cenię szalonych Skandynawów z Jazz Kamikaze za oryginalne pomysły i odwagę. Otwarcie albumu ostrymi riffami gitarzysty Daniela Davidsena kojarzy się z hard rockiem, ale chwilę potem wkraczamy w krainę fusion, w której wszystkie dźwięki są możliwe. Pianista Morten Schantz potrafi zauroczyć nastrojową jazzową solówką w Volcano", a saksofonista w "Lamai". A to, co Davidsen wyczynia z gitarą w temacie "Future Blaster" znacznie przyspiesza bicie serca.
Szybkie funkowe rytmy i brawurowe popisy saksofonisty usłyszymy w "Copenhagen Hipster". Młodzi muzycy wyraźnie bawią się nastrojami, targając słuchaczy na wszystkie strony. Nie sposób się przy tej muzyce znudzić, ale trzeba mieć w sobie trochę luzu, by ją zaakceptować. Na koncertach Jazz Kamikaze prezentuje się jeszcze ciekawiej.
Marek Dusza
STUNT/MULTIKULTI