Trzeci album kwintetu Us Five, na czele którego stoi saksofonista Joe Lovano, zaskoczy nowatorskimi eksperymentami nawet znawców jazzu. Nie bójmy się jednak, tej muzyki da się słuchać. Nawet trzeba jej słuchać, a Joe przeprowadzi nas przez trudniejsze momenty z uśmiechem i gracją wirtuoza-wizjonera.
Gdybym słuchał "Naszej Piąteczki" na żywo, nie mógłbym oderwać oczu od kontrabasistki z buzią dziewczęcia, szarpiącej struny ciekawiej niż utytułowani gentelmani. To Esperanza Spalding, która gra tu prawdziwy, nowoczesny jazz i nie śpiewa. Obok niej wyróżnia się małą aktywnością pianista James Weidman. Jak to małą? A po co więcej dźwięków, kiedy gra tyle, ile trzeba.
Doceniamy to dopiero po dwóch, trzech utworach. Rozkołysana przez dwóch perkusistów - Otisa Browna i Francisco Melę - łajba wypełniona art-jazzem gna przez ocean rytmicznych łamigłówek, a raczej łami-dłoni. Sunie, bo w żagiel dmie lider, co się zowie. Zna cel i nie toleruje maruderów.
Zresztą nie ma tu takich, wszystko, jak na jachcie regatowym, precyzja i współpraca. Tylko ballady wydają się wytchnieniem podczas flauty. Ale na krótko, bo zaraz ktoś wymyśli takiego łamańca, że reszta zrywa się i podchwytuje nawet szalony, harmoniczny pomysł. Gościnnie szaleje gitarzysta Lionel Loueke.
Marek Dusza
BLUE NOTE / EMI