Pamiętacie, na czyjej płycie wystąpiła Norah Jones zanim została odkryta przez Blue Note? Właśnie na "Free Country" Joela Harrisona. Ten amerykański gitarzysta i kompozytor cieszy się renomą i uznaniem w kręgach ambitnych twórców za nietuzinkowe podejście do muzyki. Do tej pory wokalnie udzielał się z rzadka, bo śpiewanie uważa za trudne zajęcie.
Repertuar na płytę "Passing Train" Joel Harrison przygotowywał przez sześć lat. Partie wokalne miał powierzyć gościom, ale w końcu sam przyjął rolę bluesowo-folkowego barda. Jego styl przypomina Robbiego Robertsona, blisko mu też do Jamesa Taylora i Randy`ego Newmana. A że kompozytorem jest znakomitym, aranżerem również, albumu "Passing Train" słucham z przyjemnością. Sporo tu się dzieje: bluesowe i rockowe gitary, chórki, sekcje instrumentów dętych, organy, porywający, motoryczny rytm, chwytliwe melodie i ten prosty, nawet nieco siermiężny sposób śpiewania. Ale dzięki temu Harrison jest bardziej autentyczny niż profesjonalni wokaliści. Zresztą, przekonajcie się sami.
Marek Dusza
TUITION/MULTIKULTI