Zadziwiająca to płyta. Brzmi jak klasyka, a grają tu jazzmani, słychać gitarę elektryczną, instrumenty dawne i wokalizy. Intrygującego połączenia muzyki baroku z jazzem i muzyką współczesną dokonał francuski wirtuoz tuby Michel Godard. Żeby nie było łatwo, sięgnął po serpent - dziwaczną trąbę wijącą się jak wąż (stąd nazwa).
Ten przodek ofiklejdy przekształcił się później w tubę, bo tego wymagały orkiestry wojskowe. Serpent był po prostu niewygodny. Wydawał za to najniższe, ciepłe dźwięki - świetny podkład dla chórów i śpiewaczek. Dlatego sięgnął po niego Godard nagrywając muzykę, którą przerzucił pomiędzy wiekami jak most. Tytuł "Archangelica" kojarzy się z Archaniołem, generałem aniołów, a także z ziołem angelika o silnym działaniu, stosowanym przez czarownice przy leczeniu bezpłodności.
Wsłuchiwałem się uważnie, lecz nie znalazłem tu żadnych mrocznych nastrojów. A co usłyszałem? Przede wszystkim zabawę brzmieniami. Szkoda, że kompozycjom brakuje wyraźnego charakteru. Natomiast kiedy znienacka Gerard Marais zagrał jazz-rockową solówkę na gitarze, od razu podskoczyłem z wrażenia. Intrygujące są też dialogi pomiędzy wokalizami Marii Pia de Vito, a serpentem Godarda, jak w "Three Together" czy "In Tenebrosis". Ta para napisała również kompozycję "Senza Tremmore", w której słychać: elektryczną gitarę, serpent, wokalizę, klawesyn, marimbę i instrumenty perkusyjne. Zaskakujące połączenie. Dla odważnych i poszukujących.
Marek Dusza
CAMJAZZ/MULTIKULTI