15 lat temu ukazał się album z koncertu w Belgradzie, z 7 listopada, a obecnie otrzymujemy dokument z występu, jaki odbył się w Wiedniu 4 dni wcześniej. Miles Davis na trąbce elektrycznej i organach, Dave Liebman na saksofonach, Regie Lucas i Pete Cosey na gitarach, Michael Henderson na basie, Al Foster na perkusji oraz Ntume na perkusjonaliach zaskakują przede wszystkim tym, że podobny repertuar wykonują, jak na prawdziwych jazzmanów przystało, w odmienny sposób.
Amatorsko kiepska jakość nagrania nie pozwala delektować się subtelnościami (choć instrumenty brzmią w miarę selektywnie), niemniej oddaje gorącą atmosferę, jaka towarzyszyła temu koncertowi na scenie i w sercach słuchaczy. To był w karierze Milesa Davisa mroczny okres progresywnego funkowania, którego forma chyba bardziej przekonuje nas współcześnie.
Układających krzyżowe rytmy perkusistów tylko momentami wspiera basista, manifestując swą niezależność. Fascynuje gra gitarzystów wkraczających na mało spenetrowane obszary bluesowej abstrakcji, a sekunduje im trąbka wah-wah. Zatykają dech w piersiach saksofonowe solówki, w których strumień nut płynie niczym lawa z wulkanu. Jeśli zapomnieć na godzinę o audiofilskim kanonie - wspaniałe muzykowanie.
Cezary Gumiński
GAMBIT / MULTIKULTI