Jeden z najciekawszych zespołów w historii jazzu, amerykański kwartet Oregon, wystąpi w Warszawie 4 marca w cyklu Era Jazzu. Zagrają m.in. kompozycje z najnowszej płyty "Family Tree", jednej z najlepszych w ich długiej historii.
Oregon powstali w 1970 r. i gdyby nie śmierć Colina Walcotta, graliby zapewne w tym samym składzie do dziś. Zastąpił go godnie Mark Walker, który po kilku latach wtopił się w zespół tak, że bez niego nie może istnieć. Jak to możliwe, żeby starzy już członkowie Oregonu mieli tyle energii i inwencji, żeby nagrać tak znakomity album?
Niech to pozostanie tajemnicą, której nie udało mi się zgłębić, słuchając płyty już ze dwadzieścia razy. Nie ma tu słabszych momentów. Gitarzysta Ralph Towner uderza siłą spokoju, szarpiąc mocno struny akustycznych gitar. Paul McCandless szaleje to na oboju to na saksofonie sopranowym. Jak genialny był to pomysł, by grać jazz na tym klasycznym instrumencie!
Glen Moore szarpie struny kontrabasu w takich rejestrach, że ciepło się robi na sercu. Mark Walker nasyca melodie soczystymi rytmami. Nagle Towner siada do fortepianu grając solówkę w stylu Billa Evansa i czuję się jak w niebie. "Family Tree" to jedna z najlepszych płyt 2012 roku. A koncert zespołu przeżywającego drugą młodość będzie wydarzeniem, nie można go przegapić.
Marek Dusza
CAM JAZZ / MULTIKULTI