Kiedy absolwent Denver East High School, gitarzysta Bill Frisell, wchodził na jazzowe salony, młody trębacz Ron Miles zaczynał w tej samej szkole naukę. Gdy zorientował się, jak wielki jazzman uczył się w tych samych ścianach, wysłał Frisellowi kasetę z informacją: "Podziwiam twoją muzykę, posłuchaj teraz mojej".
Minęło dziesięć lat i Frisell usłyszał w samochodowym radiu brzmienie trąbki, które pamiętał z kasety. Postanowił odszukać Milesa i od połowy lat 90. regularnie ze sobą współpracują, nagrali razem cztery albumy Frisella. Teraz to Ron Miles jest liderem tria, w którym gra na kornecie, Bill Frisell na gitarze elektrycznej, a na perkusji Brian Blade z kwartetu Wayne’a Shortera. Trębacz jest również kompozytorem ośmiu utworów ich drugiego po "Quiver" (2012) wspólnego albumu.
Już po wysłuchaniu pierwszego utworu "Comma" pomyślałem, że Bill Frisell podoba mi się tu bardziej niż na jego własnych albumach, gdzie jego niekończące się improwizacje są po prostu przegadane. Tu głównym opowiadającym historie jest kornet Rona Milesa i chcę podkreślić, że są to pasjonujące opowieści. Niskie, w porównaniu z trąbką, i bardziej matowe brzmienie kornetu znakomicie kontrastuje z ostrymi dźwiękami szarpanych kostką strun gitary.
Brian Blade nasyca muzykę niekonwencjonalną grą na bębnach, a przede wszystkim czynelach. Ron Miles przyniósł do studia w Denver tylko zarys kompozycji, które nabrały ostatecznego kształtu w wyniku twórczej dyskusji trzech improwizatorów.
Marek Dusza
ENJA/GIGI