Oto balladowy album, jakiego nigdy nie nagrał Miles Davis - napisał o tej płycie amerykański dziennik "East Bay Express" i trudno o lepszą rekomendację. Trafiłem na niego przez przypadek, a właściwie na entuzjastyczną recenzję.
Okazało się, że nie jest nowy, ukazał się na początku 2014 r. i nie jest dostępny w Polsce. Pozostawał download ze strony hdtracks.com, ale za to w pliku Hi- -Res 24/192 z informacją, że w takim formacie materiał został nagrany w studio Fantasy. I to nagrany perfekcyjnie, choć bez fajerwerków i kreowania sceny wielkiej jak stadion.
Przede wszystkim zachwyca brzmienie instrumentów: rozedrganej, stłumionej trąbki Nicka Phillipsa, krystalicznych akordów pianistki Cavy Menzies, córki trębacza Eddiego Hendersona, muskanej szczoteczkami perkusji Jaza Sawyera i mrukliwego kontrabasu Jeffa Chambersa.
Styl trębacza umiejscowiłbym pomiędzy Milesem z "Porgy and Bess", a Chetem Bakerem. Jest zrelaksowany, pełny niuansów, romantyczny, wręcz słodki. Jazzfani powinni go pamiętać z płyt wytwórni Concord. O dziwo, to pianistka prezentuje chłodniejszą, bardziej wyważoną stronę lirycznych tematów.
Swoją powściągliwą wirtuozerią podkreślają piękno melodii standardów: "The Peacocks", "Speak Low" czy "You Don`t Know What Love Is" tworząc idealny duet, jakby grali ze sobą od zawsze. To mój ulubiony balladowy album na wieczór, przed zaśnięciem. Miód na serce audiofila.
Marek Dusza
HDTRACKS