Pięćdziesiąta rocznica wydania legendarnego albumu "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" stała się okazją do nagrania własnej interpretacji przez brytyjskiego jazzmana, multiinstrumentalistę, wokalistę Django Batesa.
Urodzony w 1960 roku Django Bates wzrastał w domu wypełnionym jazzem, muzyką afrykańską i cygańską. Pop jego rodzice uważali za "muzykę diabła". Jednak już w szkole podstawowej mały Django otarł się o ruch hipisowski, którego afirmacją była muzyczna psychodelika.
Każdy nastolatek chwytał za gitarę, a ćwicząc grał i śpiewał popularne piosenki. Nasz bohater, który wcześniej naśladował jazzmanów, wybijając swingowe czy bebopowe rytmy na pudełku od butów, teraz naśladował Ringo Starra. Współczesne spojrzenie oczami jazzmana na kompozycje "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" zaskakuje.
Django Bates skorzystał z pomocy Frankfurt Radio Big Band, który wiernie odtwarza jego szaloną partyturę, nad którą unoszą się opary dekadencji i trawki. Kolejne utwory zostały ułożone tak, jak na oryginalnym albumie. Podobne są akcenty muzyki indyjskiej i inne oryginalne efekty.
Gdyby nie pewien dysonans, jaki tworzą jazzmani grający swobodnie "obok" partii wokalnej samego Batesa, słuchałoby się "Saluting Sgt. Pepper" z przyjemnością. A tak - tylko z zaciekawieniem. Free-jazz nie pasuje do psychodelicznego popu.
Marek Dusza
EDITION/MULTIKULTI