Solowe albumy kontrabasistów należą do rzadkości. Tym większe uznanie dla Larry’ego Grenadiera, że dla miłośników najniższych dźwięków przygotował ucztę, co się zowie.
Tytuł albumu - "The Gleaners" - pochodzi od filmu dokumentalnego legendarnej reżyserki Agnes Vardy "The Gleaners and I" o zbieraczach znajdujących w śmieciach przydatne rzeczy, z wielu także powstaje sztuka. Varda kręciła film z ręki, w jednym z ujęć nie wyłączyła kamery, trzyma ją na ramieniu, a na ekranie widzimy bezładnie latającą nakładkę obiektywu i przypadkowe ujęcia ziemi, po której idzie. W tle słychać jazzową muzykę.
Ta przypadkowość zainspirowała Larry’ego Grenadiera, znanego z tria Brada Mehldaua, do ukazania swojego procesu twórczego, do skupienia na brzmieniu, intuicyjnym kreowaniu harmonii, żonglowaniu rytmem, który w zespole jest stały, jest oparciem dla innych muzyków, ale tu nikt tego nie wymaga. Kontrabasista grający solo musi zadbać sam o wszystkie aspekty muzyki.
Grenadierowi udało się skupić uwagę słuchacza na procesie odkrywania brzmień i melodii, bo i takie pojawiają się całkiem nieoczekiwanie. Gra arco (smykiem) i pizzicato (palcami), snuje swoje intrygujące opowieści używając tylko czterech strun i dwóch dłoni. Większość albumu stanowią kompozycje Larry'ego Grenadiera otwierające szerokie możliwości improwizacji.
Marek Dusza
ECM/Universal