Dziękujemy Ci Miles! Taki tytuł nosi album z jednym z ostatnich koncertów Milesa Davisa, jaki dał na trzy miesiące przed śmiercią w 1991 r. Legendarny trębacz wystąpił na festiwalu w miejscowości Vienne na południe od Lyonu, a następnie francuski minister kultury Jack Lang udekorował go Orderem Legii Honorowej i nazwał przy tej okazji "Pikassem jazzu".
Nie tylko Francuzi mają Milesowi za co dziękować, bo w pobliskim Montreux także był stałym gościem i kilka dni później nagrał tam z orkiestrą pod kierunkiem Quincy Jonesa swoje stare kompozycje, zaaranżowane przez Gila Evansa. My gościliśmy go na Jazz Jamboree ’88 i mieliśmy szczęście oklaskiwać go w znacznie lepszej formie.
Miles Davis grał wówczas na każdym koncercie podobny repertuar, na który składały się jego kompozycje, m.in. "Hannibal" czy "Amandla", jak i popowe hity: "Human Nature" Michaela Jacksona i "Time After Time" Cindi Lauper. Ciekawostką są dwie kompozycje Prince’a: "Penetration" i "Jailbait".
Mówiło się, że będą współpracować, ale Miles nie doczekał tej kolaboracji. Ważną rolę w doskonale współpracującym zespole Milesa Davisa pełnił saksofonista Kenny Garrett, który zagrał nie mniej ważne solówki niż lider, a popisową w perfekcyjnie i zjawiskowo wykonanej "Human Nature". Dziś każda fraza Milesa jest otoczona nimbem geniuszu.
Marek Dusza
Rhino/WMPM