"Cosmogramma" to jeden utwór podzielony na siedemnaście części, który może zmienić oblicze muzyki elektronicznej, jaką znamy. Steven Ellison, lepiej znany jako Flying Lotus, nagrał album trudno przyswajalny za pierwszym odsłuchem.
Docenienie kreatywności artysty i jego dzieła wymaga zdecydowanie czasu, ale warto go poświęcić, tak jak to zrobił m.in. Thom Yorke, który włączył się w produkcję tej kosmicznej opery. To nonkonformistyczny materiał mieszający elementy dubstepu, jazzu, hip-hopu, ambientu i wielu innych muzycznych stylów. Pełna harmonii kompozycja sprawia wrażenie, jakby była całkowicie nie z tego świata. To jedyna w swoim rodzaju, stymulująca i szalona podróż w głąb snu. Od dawna na scenie nie mieliśmy przypadku tak świeżego spojrzenia na muzykę. Oczywiście "Cosmogramma" nie jest dla wszystkich. Za kilka lat będzie się jednak o niej mówiło na dwa możliwe sposoby. Może to być zwariowane dzieło pionierskiego umysłu albo muzyczno-kakofoniczna parodia. W zależności od reakcji publiczności, Ellison trafi na salony albo do zakładu zamkniętego.
M .Kubicki
WARP