Płyty Flying Lotus nie ukazują się z mechaniczną regularnością i nie pasują do żadnej znanej formuły, ale z pewnością każda z nich stanowi ważny krok w rozwoju czarnej muzyki.
Od ukazania się nominowanego do Grammy "You're Dead!" upłynęło 5 lat. W tym czasie Steve Ellison aka Flying Lotus współuczestniczył w realizacji wybitnych płyt Kendricka Lamara ("To Pimp a Butterfly") i Thundercata ("Drunk"), a pod skrzydłami jego wytwórni wyrósł talent Kamasiego Washingtona.
Na swoim szóstym albumie - "Flamagra" - prezentuje astralne afrofuturystyczne wizje, opakowane w hiphopowe, funkowe, jazzowe, elektroniczne i plemienne dźwięki. W tym przedsięwzięciu wspomaga go wymarzone grono przyjaciół. W "More" wokalista Anderson Paak pokazuje, na czym polega fuzja futurystycznego hip hopu i klasycznego soulu.
W "Burning Down the House" George Clinton udowadnia, że w jego żyłach płynie funkowa krew. W "Land of Honey" uroczo zawodzi Solange. "The Climp" zbudowany został na falsecie Thundercata i nastrojowych smyczkach. W "Spontaneous" w romantyczną kosmiczną przestrzeń wprowadza słuchacza Yukimi Nagano z Little Dragon, a w "9 Carrots" Toro Y Moi. Recytację samego Davida Lincha słychać w "Fire Is Caming". Te słowa wypowiedziane przez słynnego reżysera stały się myślą przewodnią dla całej płyty.
Grzegorz Dusza