Ojcowie! Jeśli macie utalentowane muzycznie córki, puszczajcie im płyty Milesa Davisa i Johna Coltrane`a. Do takich fascynacji muzyką przyznała się Laura Mvula, muzyczna sensacja z Wysp Brytyjskich. Nazywana jest drugą Emily Sande, ale przewyższa ją talentem i oryginalnością.
Jest przy tym niewiarygodnie piękna, skórę ma czarną, a głos czysty jak poranna rosa. Urodziła się pod Birmingham, śpiewała w zespole ciotki Black Voices, jako nastolatka założyła jazzowo-soulową grupę Judyshouse i chór gospel. Ma dyplom konserwatorium w klasie kompozycji, gra na skrzypcach i fortepianie, uczyła dzieci muzyki.
W listopadzie ukazał się jej pierwszy singiel i wideo "She". Krytyk "Guardiana" Paul Lester napisał, że wymyśliła nowy styl "gospeldelia". Zanim wiosną wydała debiutancki album, została nominowana do nagród: BRIT Awards i Sound of 2013. Ceni Lauryn Hill (ma nieco podobny głos), Erykah Badu i Jill Scott. Ja bym dodał Björk i Joni Mitchell.
Atutem albumu "Sing to the Moon" są genialne aranżacje, różnorodne, rozbudowane, kojarzące się z operą, a nie muzyką pop. Sama tworzy chóry w stylu kościelnych gospel. Każde nagranie można analizować osobno, tyle się w nich dzieje ciekawych rzeczy. Od czasu Amy Winehouse nie było większego talentu. Gdyby Laura Mvula była mniej ambitna, pozycja Adele byłaby zagrożona.
Grzegorz Dusza
RCA VICTOR / SONY