Sukces debiutancki, artystyczny i komercyjny, tak w skrócie można opowiedzieć kolejno o pierwszych trzech albumach The Prodigy. Po krytyce czwartego dzieła w ich dyskografii, "Always Outnumbered, Never Outgunned", mogliśmy się spodziewać, jaki będzie kolejny krok The Prodigy - powrót do korzeni.
"Invaders Must Die" jest pełne odniesień do tego okresu działalności grupy, kiedy to w gatunku breakbeat/big beat nie mieli konkurencji. Przez większą część 46-minutowej podróży mamy do czynienia z prawdziwą gonitwą. Inteligentnie ułożono listę utworów. Na początku dwa single i równie chwytliwy "Thunder", po którym wkrada się nuta psychodelii w "Colours". "Warrior`s Dance" przypomina muzykę dance z lat 90. - jest to zresztą bardzo miłe przypomnienie tego wymarłego gatunku.
Punkowo brzmi "Run With The Wolves", po którym wycisza "Omen Reprise". Wszystko łączy się ze sobą w sposób tak płynny, że warto słuchać tego materiału od początku do końca. Może nie jest to sukces na miarę ich dokonań z lat 90., ale na pewno sprawi, że pozostaną w elicie i nadal będą uznawani za jej ważną część.
M. Kubicki
KARTEL MUSIC