Islandia, Hvammstangi, 582 mieszkańców. Siwobrody Einar Georg Einarsson czyta swój wiersz. Do fortepianu siada Ólafur Arnalds i improwizuje delikatną linię melodyczną, właściwie ambientowe tło. Kiedy poeta kończy wiersz, włącza się kwartet smyczkowy, melodia staje się przejmująca, wnika w nas, stajemy się muzyką chłodnej Islandii.
Onundarfjordur, 200 mieszkańców. W maleńkim kościółku z białych desek Dagny Ólafur Arnalds gra na harmonium monotonną sekwencję akordów. Ólafur ledwo dotyka elektronicznej klawiatury, trio smyczkowe snuje rzewną melodię. Strandakirkja, 14 mieszkańców, chyba wszyscy tworzą chór pod kierunkiem ciemnoskórego dyrygenta, który wspomaga ich niemym głosem.
Śpiewają w kościele niebiańską, niewiele zmieniającą się linię melodyczną. Ólafur Arnalds gra na syntezatorze, kwartet smyczkowy dodaje klasycznego charakteru tej wyciszającej kompozycji. Akureyri, 17 305 mieszkańców.
Orchestra Sinfonia Nord kontynuuje oniryczny temat, który może wprowadzić w hipnotyczny trans. Solowa partia altówki, zaledwie kilka pociągnięć smykiem może chwycić za gardło. Mosfellsdalur, 9075 mieszkańców, domek na wsi, gospodarze popijają herbatę, chrupią ciasteczka. Na fortepianie gra Ólafur Arnalds, za oknem, wśród zielonych drzew, dwóch waltornistów i puzonista. Fascynująca muzyczna podróż.
Marek Dusza
MERCURY KX/UNIVERSAL