Niby od lat grają tę samą piosenkę, niby ich muzyka jest kalką wcześniejszych dokonań indierockowych grup, a jednak każdą ich nową propozycję przyjmuję w ciemno z uwielbieniem graniczącym z fanatyzmem.
Siódmy album duetu Beach House jest następnym krokiem do osiągnięcia muzycznego absolutu. Trudno spodziewać się tu brzmieniowego radykalizmu. Victoria Legrand i Alex Scally konsekwentnie podążają ścieżką wytyczoną przez Cocteau Twins, My Bloody Valentine, Slowdive, Stereolab, Broadkast i Air.
Post rock spotyka się tu z shoegaze`em, niepokój - z urzekającym pięknem. Beach House obdarowują słuchaczy tajemniczym klimatem, urokliwymi melodiami i anielskim śpiewem Victorii. To kliniczny przykład dream- popu, czyli muzyki niezwykle zmysłowej i eterycznej.
Na tle prostych piosenkowych tematów duet buduje na "7" katedralne dźwiękowe konstrukcje, przenosząc słuchacza w niemal niebiańskie rejony. Tak brzmi choćby oparty na basowym pulsie, klawiszowym motywie i schowanym pod gitarowa fasadą wokalem "Dark Spring" albo psychodeliczna oniryczna ballada "Pay No Mind".
Można ich muzyce zarzucić zbytnią monotonię, nawet nudę, ale nie można odmówić jej subtelności, wzniosłości, piękna.
Grzegorz Dusza
Sub Pop/PIAS