Bonnie "Prince" Billy w ciągu ostatnich pięciu lat wydał albumy z wcześniej nagranymi utworami Susanny Wallumrod, Mekons, Merle Haggard i wspólny album z Bitchin Bajas. Jak widać, nie spieszył się zbytnio z kolejnym autorskim materiałem, chciał przeczekać burzliwy okres mocno ewoluującego rynku muzycznego.
Twórczość amerykańskiego barda niezbyt zresztą pasuje do obecnych czasów. Jego piosenki są przeznaczone do intymnego słuchania. Artysta stawia na klasyczne ballady z delikatnym akompaniamentem i wysmakowanymi aranżacjami. Chyba nigdy wcześniej nie był tak bliski klasycznego country, jak na "I Made A Place".
Towarzyszy mu rozbudowany zespół. Danny Kiely gra tu na basie, Mike Hyman na perkusji, Nathan Salsburg na gitarze, Joan Shelley śpiewa, Jacob Duncan gra na saksofonie, flecie i klarnecie, a sam Billy na harmonium, fortepianie i organach Hammonda.
Płyta jest podzielona na dwie umowne strony. Jak sam je opisuje: pierwsza jest duża, szczęśliwa i gęsta, a druga otwarta, pytająca i radośnie smutna. "I Made A Place" może być doskonałą odskocznią od natarczywych współczesnych produkcji. Takie albumy mają w dorobku tylko najwięksi amerykańscy bardowie – Bob Dylan i Neil Young.
Grzegorz Dusza
Domino/Sonic