Oczekiwania wobec najnowszej płyty grupy Tame Impala były ogromne. Stojący za tym projektem Australijczyk Kevin Parker w ostatniej dekadzie stał się wyznacznikiem nowych muzycznych trendów, bacznie obserwowanym przez zwolenników zarówno komercyjnego, jak i alternatywnego popu.
Jeśli podobał wam się wydany sześć lat temu album "Currents", to z pewnością przypadnie wam do gustu także "The Slow Rush" - najnowsza płyta grupy z Antypodów. Tame Impala ponownie zgłębiają tajniki dream popu, zapraszając słuchaczy do krainy bajkowych klimatów i hipnotycznych brzmień. Na dobre porzucili już indie rockowe dźwięki.
Dominują tu syntezatory tworzące barwne tło dla całkiem chwytliwych melodii. Piosenki czasem przybierają niemal kosmiczną aurę, ale są trzymane w ryzach klasycznej formy. Tame Impala zaskakująco blisko w nich do francuskiej elektronicznej sceny, reprezentowanej przez Air, Cassius i Daft Punk.
Jest w muzyce zespołu ta sama swoboda, lekkość i odrobina nonszalancji. Muzyka Tame Impala cały czas rezonuje. Znakomicie uchwycony został tu soczysty basowy puls, intryguje zmatowione brzmienie, nadające utworom psychodeliczny odcień. Realizatorsko to prawdziwy majstersztyk, znamionujący geniusz Parkera.
Grzegorz Dusza
Universal