Nowa płyta Alicii Keys - "Alicia" - miała się ukazać już wczesną wiosną, ale na skutek pandemii koronawirusa jej premierę ciągle przesuwano. Artystka tworzy jednak na tyle uniwersalne piosenki, że nie miało to wpływu na ich aktualny odbiór.
Sam zresztą najchętniej sięgam po jej starsze albumy, które na początku wieku odegrały kluczową rolę w rozwoju muzyki r'n'b. Najnowszy "Alicia" odwołuje się do bestsellerowego debiutu "Songs in A Minor".
Otwierający go "Truth Without Love" czaruje nu soulowym klimatem lat 90., przywołującym tak gorące pozycje z katalogu czarnej muzyki, jak albumy Erykah Badu, Lauryn Hill i D'Angelo. W nasyconym elektroniką "Time Machine" zderzają się transowy taneczny bit i przestrzenny ambient.
Bliższy klasycznej piosence r'n'b jest "Authors of Forever" z przebojowym refrenem. Wokalistce bardziej jednak do twarzy w nieoczywistych piosenkach, pokazujących jej szerokie możliwości wokalne. Okraszony leniwym rytmem "Wasted Energy" przenosi słuchacza na karaibskie wyspy.
Nu folkowy "Show Me Love" przywołuje Bona Ivera. Wiele erotyki ma liryczny "3 Hour Drive" z charakterystycznym głosem Samphy. To nie jedyny gość na płycie, bo Alicię Keys wspierają jeszcze Miguel, Ed Sheeran i Khalid. "Alicia" to wysmakowany brzmieniowo album artystki, której nie sposób nie lubić.
Grzegorz Dusza
Sony Music