Mówi się, że amerykański saksofonista Kamasi Washington gra jazz dla tych, co jazzu nie lubią. Lecz by docenić wartość jego muzyki, trzeba lubić i jazz i r`n`b, trzymać rękę na pulsie "czarnej muzyki". A ten bije dziś najsilniej nie w N.Y., a w L.A., gdzie jest ciepło przez cały rok, muzyka pisze się sama, jest melodyjna i bardziej radosna niż ta z N.Y.
Po spektakularnym sukcesie albumu "The Epic" (2015) i okrzyknięciu Kamasiego prorokiem nowego jazzu, saksofonista wydał EP-kę "Harmony of Difference" zapowiadającą drugi studyjny koncept-album "Heaven and Earth". Tym razem inspiracją stała się myśl o dwoistości świata, w którym żyjemy, a zarazem tworzymy. To jak tytułowe Niebo i Ziemia, chociaż kolejność utworów na obwolucie sugeruje słuchanie najpierw części ekspresyjnej "Earth", a następnie wyciszenie się w "Heaven".
Kamasi Washington stworzył muzykę według sprawdzonego na "The Epic" schematu, dokonując syntezy stylów i brzmień, które łatwo wpadają w ucho. Bogate instrumentacje wzbogacił o intensywne solówki saksofonowe, które mogą się kojarzyć z Johnem Coltrane’em czy z Pharoahem Sandersem. Washington jazzowego "prochu" nie wymyślił, ale słucham go z przyjemnością. Ciekawostką jest "ukryta" trzecia płyta CD lub czwarty winyl - trzeba rozciąć okładkę, żeby dostać się do "The Choice".
Marek Dusza
Young Turks/Sonic