Bach na mandolinie? Wydawałoby się, że to tak, jakby zagrać Chopina na saksofonie. Niby można, ale trudno uznać, że to interpretacje stylowe.
Pamiętamy wydaną w ubiegłym roku płytę EMI "Bach in Brazil", gdzie oprócz mandolin, gitar i instrumentów perkusyjnych mamy cavaquinho, rodzaj ukulele. To jednak Bach w stylu choro. Natomiast Bach w wykonaniu izraelskiego mandolinisty Avi Avitala z poczdamską Kammerakademie to najwspanialsza, w najczystszej postaci muzyka barokowa, zagrana z dbałością o najmniejsze niuanse i wierna Bachowskiemu idiomowi.
Choć Koncert d-moll i Koncert a-moll były przeznaczone w oryginale na skrzypce, Koncert g-moll na obój, a Sonata e-moll na flet, to Avi Avital każe nam sobie przypomnieć, że w twórczości Bacha był przecież utwór bez określenia, na jakim instrumencie należy go wykonywać.
Gdy słuchamy mandoliny rywalizującej z orkiestrą, gdy zagłębiamy się w urzekającej melodyce koncertów, zdajemy sobie sprawę z geniuszu Bacha. Jednocześnie wiemy, że nie był to nowator, nie starał się tworzyć nowych nurtów, być awangardzistą na miarę swoich czasów. Po prostu doprowadził muzykę do absolutu. Do pełnej perfekcji. Do ideału. Znakomita płyta do głębszej refleksji, a nie czcza ciekawostka.
Stanisław Bukowski
DEUTSCHE GRAMMOPHON 2012