Od dwunastego roku życia Emil Gilels (1916–1985) uczył się w Odesskim Konserwatorium. Szybko zdobył sławę jednego z najwybitniejszych pianistów. Jako jeden z nielicznych radzieckich artystów miał zgodę na koncerty na Zachodzie. Pomiędzy 1955 a 1983 rokiem dwunastokrotnie występował w USA, niezmiennie wzbudzając aplauz. W odróżnieniu od Światosława Richtera lubił Amerykę i tamtejszą publiczność. Zapewne dlatego recital w Seattle Opera House z 6 grudnia 1964 r. należy do najlepszych, jakie wydano na płytach pianisty.
Co ciekawe, został nagrany dla celów prywatnych i po raz pierwszy udostępniony. Profesjonalne nagranie zdradza zaskakujące ustawienie mikrofonów, daleko od fortepianu. Daje to obraz aury sali koncertowej, sceny i odgłosy publiczności, ale nie odzwierciedla pełnego brzmienia fortepianu.
Emil Gilels rozpoczął 75-minutowy koncert od Sonaty "Waldstein" Beethovena, od razu pokazując swoje nieograniczone możliwości techniczne. Witalność, dynamika, wręcz wybuchowa ekspresja to cechy tego recitalu świadczące, że pianista był wówczas w szczytowej formie. W programie znalazły się również kompozycje: Chopina, Prokofiewa, Debussy`ego (Images I), Ravela, Strawińskiego, a na koniec Preludium J.S. Bacha. Obowiązkowa pozycja w zbiorach melomana.
Marek Dusza
DG/UNIVERSAL