Po "Sergeant Pepper’s Lonely Hearts Club Band", "Białym Albumie", "Abbey Road" i "Let It Be" ukazała się reedycja wcześniejszego – szczególnie cenionego przez fanów albumu The Beatles – "Revolver". Dlaczego dopiero teraz, wyjaśnia to Giles – syn nadwornego producenta zespołu, George’a Martina, odpowiedzialny za rekonstrukcję nagrań Czwórki z Liverpoolu.
Po prostu dostępna dotąd technologia nie pozwalała zrobić z płyty tego, co planował. Dopiero udostępniona przez firmę Petera Jacksona (tego od "Władcy Pierścieni") i po raz pierwszy zastosowana specjalna technika pozwoliła na odseparowanie poszczególnych instrumentów ze ścieżek i pobawienia się nimi trochę. Końcowy efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania.
Zachowany został duch tamtej produkcji, a jednocześnie brzmienie albumu zyskało nowy blask, mile pieszcząc ucho. "Revolver" było pierwszą tak innowacyjną płytą zespołu i zarazem najbardziej dopracowaną w studiu nagraniowym. To tutaj znalazł się zaaranżowany na instrumenty smyczkowe "Eleanor Rigby".
Utwór "Love You To" zdradzał fascynację Harrisona muzyką hinduską, a "Tommorrow Never Knows" zapowiadał psychodeliczną rewolucję. Ringo Starr rewelacyjnie zaśpiewał przebój "Yellow Submarine". "Texman" nic nie stracił z rockowej żarliwości, a "Here, There And Everywhere" to jedna z najpiękniejszych ballad w dorobku The Beatles.
Grzegorz Dusza
Universa