MC5 odegrał kluczową rolę dla punku, hard rocka i heavy metalu. Miejsce w historii zapewniła kapeli z Detroit debiutancka koncertowa płyta "Kick Out The James" z 1968 roku. Potem były jeszcze albumy "Back In The U.S.A." (1970) oraz "High Time" (1971) i zespół zniknął ze sceny.
Wytwórnie, ale także publiczność, nie były przygotowane na taką muzykę. MC5 byli zbyt radykalni, zbyt dzicy i zbyt głośni. Dopiero w następnych latach i dekadach pojawili się ich naśladowcy, jak choćby Iggy Pop, Grand Funk Railroad, The Clash, Rage Against The Machine czy The White Stripes.
Lider Wayne Kramer wciąż był aktywnym muzykiem, ale do szyldu MC5 powrócił dopiero w 2003 roku na trasę koncertową. Na płytę musieliśmy czekać jednak dużo dłużej, bo aż do teraz. Los sprawił, że "Heavy Lifting" jest jednocześnie epilogiem tej historii.
Wayne Kramer i perkusista Dennis Thompson zmarli wkrótce po zakończeniu sesji, a byli to ostatni żyjący członkowie MC5. W sesji wzięli udział także goście: Slash, Tom Morello, William DuVall (Alice in Chains), Vernon Reid (Living Colour), Don Was i Tim McIlrath (Rise Against), a za konsoletą zasiadł Bob Ezrin.
Płyta idealnie oddaje ducha zespołu sprzed przeszło pół wieku. Pokazuje, że prawdziwa i szczera muzyka rockowa z domieszką funku nigdy się nie zestarzeje i zawsze będzie na nią zapotrzebowanie. "Heavy Lifting" to album, którego nie można przeoczyć.
Grzegorz Dusza
Edel/Mystic