Trudno mi było dociec, w jaki sposób niemiecka wokalistka, profesor śpiewu w Dreźnie znalazła się w Brazylii, by nagrać tam płytę. Aż trafiłem na rozmowę z Celine Rudolph, w której zwierzyła się, że słuchała brazylijskich piosenek od dziecka, a w liceum zaczęła uczyć się portugalskiego i czytać poezje Fernando Pessoi. Później miała okazję zrealizować projekt "Lisboa- Maputo-Berlin" w Lizbonie i Maputo z muzykami z kręgu kultury portugalskiej.
Swój piąty album "Metamorflores" Celine Rudolph nagrała w Sao Paulo i Berlinie. Po portugalsku śpiewa tak dobrze, że można by pomylić ją z brazylijskimi wokalistkami. Szczególnie, kiedy wykonuje utwory twórców bossa novy, np. "Samba em Preludio" Baden Powella czy "Eu Vim da Bahia" Gilberto Gila, a swoimi instrumentami perkusyjnymi wspomaga ją Nana Vasconcelos. Najbardziej przypadła mi do gustu samba "Din Don" Rodolfo Stroetera zaśpiewana z nim w duecie. Ale w piosenkach "Here Comes The Sun" George’a Harrisona czy też "Norwegian Wood" Lennona i McCartneya wychodzi jej europejskie pochodzenie.
Marek Dusza
ENJA/GIGI