Muzyka towarzyszyła jej zawsze. Melody Gardot zaczęła grać na fortepianie w wieku 9 lat, w wieku 16 zaczęła występować - początkowo w barach muzycznych Filadelfii, później w największych salach koncertowych na świecie. Ten zaś zna opowieść o jej nadwrażliwości na dźwięk, powstałej po wypadku, jakiemu uległa w 2003 r. potrącona przez samochód. To stąd wziął się jej wizerunek - ciemne okulary i nieodłączna laska. W tym poniektórzy upatrują źródła jej geniuszu i perfekcji muzycznej. Bez względu na to skąd bierze się jej talent, jest wielki. Co ciekawe - jaj babcia była Polką.
Artystka ma na swym koncie cztery wspaniałe płyty: "Worrisome Heart", balladowe preludium do oszałamiającej kariery; "My One and Only Thrill" - wysmakowaną zaaranżowaną na orkiestrę przez genialnego Vince'a Mendozę, multikulturową "The Absence", o której czyta się tylko peany i fenomenalny, przesiąknięty najprawdziwszym bluesem znad Missisipi, magicznie mroczny "Currency of Man".
Źródło: Ladies Jazz Festival