Kiedy słucham piątego albumu Amerykanki Sharon Van Etten, przychodzą mi na myśl takie postacie kobiecego rocka, jak Cat Power, Anna Calvi czy PJ Harvey. Z pewnością łączy ją także silne pokrewieństwo z Julee Cruize i kultowym serialem Miasteczko Twin Peaks.
W jego trzecim epizodzie Sharon zagrała wokalistkę śpiewającą na scenie w klubie, czyli samą siebie. Taki kameralny klimat mają także piosenki na jej nowej płycie - są przykryte mgiełką tajemnicy, brzmiące bardzo nostalgicznie i eterycznie.
Od wydania ostatniego albumu Sharon Van Etten minęło prawie pięć lat. Przez ten czas mocno zmieniła swoje muzyczne upodobania. Dominujące na poprzednich albumach gitary zostały schowane na dalszym planie.
Amerykankę poważnie zainteresowały syntezatory, które zdynamizowały brzmienie piosenek. Jedna z nich, zresztą najbardziej przebojowa, "Jupiter 4", przyjęła tytuł od nazwy syntezatora, na którym powstała. To jednak tylko fasada, atrakcyjna oprawa dla bardzo kobiecych piosenek o indie folkowych korzeniach.
Rzewny głos Sharon Van Etten nadaje klimat całemu albumowi "Remind Me Tomorrow", choć sama artystka mówi, że znalazła już swoje szczęście. Czuje się spełniona pełniąc rolę żony i matki, a w komputerze ma zapisane pomysły jeszcze na kilka albumów.
Grzegorz Dusza
JagJaguwar/PIAS