Kariera grupy Joy Division trwała trzy lata - legenda żyje już ponad trzydzieści. Kolejne pokolenia fanów rosną w siłę słuchając jej muzyki. Przeglądając ostatnio gazetę, przeczytałem wśród "ogłoszeń drobnych" o kobiecie, która desperacko szuka męża: jedyny wymóg, to bycie kopią Iana Curtisa. Pod względem warunków głosowych taką właśnie kalką można było nazwać Toma Smitha na dwóch pierwszych albumach Editors. Muzyka również przypominała Joy Division.
Dzisiaj zespół Editors odwraca się powoli od post-punka w stronę synth-popu, co nieodparcie przypomina historię New Order. "In This Light And On This Evening" szybko jednak nudzi. Kolejne utwory zlewają się ze sobą, rzadko intrygują i wzbudzają większe emocje. Duże grono miłośników niezależnych dźwięków straciło zainteresowanie Editors już przy premierze ich drugiej płyty. Teraz prawdopodobnie tylko utwierdzą się w przekonaniu, że ich twórczość była jedynie tymczasowym lekiem na niedobór ciekawych albumów z tego gatunku. "24 hour party people" pewnie, mimo wszystko, posłuchają, bo tęsknota za przełomem lat 70. i 80. będzie silniejsza niż braki nowej pozycji Editorsów.
M. Kubicki
EMI MUSIC