Wilco z pewnością zasłużyło sobie na miano jednej z najważniejszych formacji tego wieku za oceanem. Za swoiste studium amerykańskiego alternatywnego rocka uznaje się ich najsłynniejszy album "Yankee Hotel Foxtrot" z efektownymi wielobarwnymi, wręcz barokowymi aranżacjami.
Jakże odmiennie na jego tle prezentuje się najnowsze wydawnictwo grupy zrealizowane w większości za pomocą akustycznych instrumentów. Choć to bardzo wyciszona płyta, to nie oznacza wcale, że jest nudna.
Grupa dowodzona przez Jeffa Tweedy`ego do przyjemnie brzmiącego grania o folkowo-country`owym odcieniu dokłada także rozjechane gitary w stylu Sonic Youth czy psychodeliczne klimaty, tyle że zagrane na gitarach akustycznych.
Piosenki brzmią dość kameralnie, słucha się ich z dużą przyjemnością. To jednak tylko ich wierzchnia powłoka, bo jeśli głębiej się w nie wsłuchać, to przebija z nich wielki smutek. Podobnie jest z okładką płyty, bo za pozornie beztroskimi komiksowymi rysunkami kryje się groza.
Grzegorz Dusza
ANTI/SONIC