Choć mieszanie polityki z muzyką nigdy mi szczególnie nie przeszkadzało, kampania na rzecz prezydenta USA, Baracka Obamy, jaką zgotował mu zespół Wilco, wzbudziła moje lekkie zażenowanie. Jak się okazuje, na euforii po zwycięstwie wyborczym się nie skończyło.
Zespół postanowił wydać album, który promienieje nadzieją na lepsze jutro. Na szczęście rozgrywki partyjne nie wchodzą w skład materiału płytowego. Ponownie mamy do czynienia z piosenkami folkowymi, ale o bardziej optymistycznym charakterze. Kolejne utwory mają nas przekonać, że powinniśmy zaakceptować świat takim, jaki jest, zamiast denerwować się tym, jaki mógłby być. Z tą ideą można się oczywiście nie zgodzić, ale przynajmniej nie można stwierdzić, że "Wilco (The Album)" jest nijaki.
Brak prawdziwego przekazu zrekompensowały całkiem przyzwoite kompozycje. Momentami jest nieco naiwnie, ale przecież płyta ta nie miała zbawiać świata, a dać nam nieco przyjemności. I tę funkcję spełnia bardzo dobrze. "Wilco (The Album)" dalekie jest od geniuszu "Yankee Hotel Foxtrot", ale to kolejna solidna pozycja w dyskografii zespołu, który od piętnastu lat nie dał plamy.
M. Kubicki
WARNER MUSIC