Wystarczy rzut oka na okładkę, by się domyśleć, z jaką muzyką będziemy mieli do czynienia. Brytyjczyk o ugandyjskich korzeniach, Michael Kiwanuka, już po raz trzeci zapuszcza się w przeszłość, by wskrzesić brzmienie charakterystyczne dla czarnej muzyki końca lat 60.
Jego album przywołuje najwspanialsze czasy wytwórni Motown - psychodelicznego rocka, funku i muzyki pop. Podczas słuchania przypominają się takie postacie, jak Curtis Mayfi eld, Otis Redding, Marvin Gaye, Sly Stone i Bobby Womack.
Choć Michael Kiwanuka ma za sobą dwie znakomite płyty "Home Again" i "Love & Hate", to dopiero teraz można stwierdzić, że jest artystą kompletnym. To, że czerpie z tradycji, tylko dobrze o nim świadczy. Jeszcze lepiej – że swoje "osłuchanie" potrafił osadzić w dzisiejszych realiach. Dopomogli mu w tym producenci Danger Mouse oraz Inflo, którzy wsparli go także przy wcześniejszym krążku "Love & Hate".
Takie piosenki, jak pulsująca funkowym rytmem "Money", avant popowy "You Ain't The Problem", przepełniony soulowym duchem liryczny "Piano Joint" czy uduchowiony, zagrany z rockowym wykopem "Hero", pokazują, jak Michael Kiwanuka jest znakomitym kompozytorem. Także wybitnym wokalistą, doskonale ucieleśniającym ducha czarnej muzyki.
Grzegorz Dusza
Universal