Trzech liderów spotkało się rok temu w nowojorskim studiu Avatar, by znaleźć nową definicję nowoczesnego jazzu XXI wieku.
Pianista grupy The Bad Plus Ethan Iverson, któremu nie wystarczyły działania w efektownym, acz prostym, stylu z tamtą formacją, założył kwartet z ambitnym saksofonistą Markiem Turnerem. Turner już dawno postawił sobie za cel kontynuację stylu Coltrane`a – z jakim skutkiem, oceńcie sami. Myślę, że jednak poszedł inną drogą, bo jeśli wsłuchać się w grę legendarnego Johna, to prowadzi tylko w jedno miejsce - do Niebios.
Niedawno grupa przeformowała szyki i zmieniła nazwę na Billy Hart Quartet, honorując weterana perkusji. Tylko kontrabasista Ben Street pozostaje trochę w cieniu, nie ma tu nawet jego kompozycji.
Nie można odmówić muzykom perfekcji i ambicji. Utwory są poprawnie zaaranżowane, solówki ciekawe, jest kilka "odjazdowych" momentów, ale to album, do którego nie chce się wracać. Wiele takich powstawało w przeszłości i nikt już o nich nie pamięta. Manfred Eicher szuka prawdziwego jazzu, ale nie potrafi zainspirować świetnych przecież muzyków do nagrania odkrywczej muzyki. Może powinien rozejrzeć się za młodszymi?
Marek Dusza
ECM / UNIVERSAL