Kiedy chcę odpocząć przy muzyce czy potraktować ją jako miłe dla ucha tło dla lektury, chętnie sięgam po płyty grupy Fourplay. To jest smooth-jazz w czystej postaci i mistrzowskim wykonaniu. Trudno się dziwić, skoro zespół tworzą: pianista i wirtuoz elektronicznych klawiatur Bob James, gitarzysta Larry Carlton, basista Nathan East i perkusista Harvey Mason. Pierwszy ich album "Fourplay" (1991) sprzedał się w nakładzie miliona egzemplarzy, a każda płyta dochodzi do pierwszej pozycji listy ?Billboardu? w kategorii "Contemporary Jazz". W 1990 r. miejsce gitarzysty Lee Ritenoura zajął Carlton, lecz charakter muzyki się nie zmienił.
Swój sukces Fourplay zawdzięcza brzmieniu, które jest miękkie jak jedwab. Pomiędzy gładkimi akordami przewijają się solówki mistrzów. Na koncertach są one dłuższe, dynamiczniejsze i godne oklasków. Album zawiera dziesięć chwytliwych tematów - to także silny atut zespołu. Wyróżnia się przebojowy "Prelude For Lovers" z gościnnym udziałem nowej gwiazdy, Esperanzy Spalding. Jakże ona ujmująco śpiewa! Otwierający album "Fortune Teller" to początek miłych, brzmieniowych doznań. Każda następna jej strona pokazuje inne nastroje, ale wszystkie w pastelowych barwach. Dynamiką wyróżnia się "The Yes Club", dający przypływ pozytywnej energii, a w "Look Both Ways" jest sporo jazzowych improwizacji. Warto mieć choć jedną taką płytę.
Marek Dusz
HEADS UP/BEAT MUSIC