Już myślałem, że firmy płytowe zarzuciły plany wydawania płyt SACD, a tu niespodzianka. Trafiła w moje ręce nowa produkcja amerykańskiego pianisty Jima Bearda zrealizowana w Holandii z tamtejszą The Metropole Orchestra pod kierunkiem Vince`a Mendozy. Płyta włożona do "zwykłego" odtwarzacza CD od razu uderzyła mnie klarownym, dynamicznym brzmieniem. Jakby wszystkiego było więcej niż na innych płytach.
Pożałowałem, że jakiś czas temu rozmontowałem wielokanałowy system SACD, pozostając przy stereofonicznej wersji. Różnica w stereo między CD a SACD nie jest jednak tak spektakularna. To już drugi album orkiestrowy, po płycie Danilo Pereza, który bardzo przypadł mi do gustu. Jim Beard nie jest tak sławny, ale też grał z Shorterem, a poza tym z Methenym, Scofieldem i McLaughlinem. Jest bardziej znany jako producent, sideman, kompozytor i aranżer. Dlatego wygrzebanie ciekawych kompozycji ze swoich szuflad nie stanowiło dla niego problemu. Jednak aranżacje pozostawił Mendozie i słusznie, bo ten w pełni wykorzystał orkiestrę i solistów. Ma też dar wyciągania z kompozycji najciekawszych momentów. Jest przy tym tak precyzyjny, że nagrania zrealizowano praktycznie "na żywo", bez nakładek.
Jim Beard musi czuć się doskonale, mając obok tylu muzyków, bo gra na zupełnym luzie. A można by przypuszczać, że orkiestra mająca wiele cech jazzowego bigbandu może go przytłoczyć. Intrygujący album, którego słucha się z przyjemnością i uwagą.
Marek Dusza
INTUITION/MULTIKULTI