Pierwsze dźwięki albumu "Piety Street" wzbudziły moją wątpliwość, czy to aby na pewno płyta Johna Scofielda. Gospelowy fortepian wybrzmiewa gdzieś w nowoorleańskim klubie? Ale już po chwili słychać tak charakterystyczne bluesowe akordy, że wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Czy na pewno?
Nie, bo to zupełnie inna płyta niż wszystkie wcześniejsze. Nawet różna od tej, którą poświęcił Rayowi Charlesowi. Sam artysta zwierza się, że chciał nagrać wreszcie prawdziwy bluesowy album w kolebce soulu - Nowym Orleanie. Ale to miasto jest miejscem narodzin wielu różnych stylów, a teraz wszystkie style mieszają się tam jak w tyglu.
W słynnym studio Piety Street zeszła się śmietanka tamtejszych muzyków z wokalistą, pianistą i organistą Jonem Cleary na czele. I choć John Scofield nie jest specjalnie religijny, wziął na warsztat songi z gospelowego i soulowego repertuaru. "Motherless Child", "It`s a Big Army" czy "Walk With Me" brzmią tak, że chciałoby się je śpiewać i tańczyć, jak na mszy wielebnego Jamesa B. w filmie "Blues Brothers".
Marek Dusza
SCO BIZ/EMARCY/UNIVERSAL